poniedziałek, 12 września 2011

Rozdział 25.

Cała nasza trójka wyglądała jak siedem nieszczęść. Byliśmy poplamieni krwią, która już zasychała, zieloną mazią z pysków tropicieli, a wszędzie mieliśmy kurz i pleśń, bo kanał który wybrali łowcy nie był używany od bardzo dawna.
- Musimy się umyć- powiedział William, który z obrzydzeniem na twarzy ściągał z włosów zielonkawy śluz.
- Co ty nie powiesz?- jęknęłam, kiedy coś, co próbowałam zdrapać z czoła, wpadło mi do oka.
Kilka kroków od nas zalśniła Tamiza w blasku księżyca, niczym srebrna wstążka usiana gwiazdami. Will podszedł do jej koryta i zerknął w dół.
- No to wskakujemy- westchnął. Poszłam za nim i podążyłam za jego wzrokiem. Kate została w tyle i klnąc wyplątywała pajęczynę z ucha. Zerknęłam na gęstą wodę, na której unosiła się piana i śmieci.
- Yhm. Mam co do tego wątpliwości?
- To co chcesz zrobić, mądralo?- założył ręce na piersi.
Z kościoła dobiegły nas krzyki, a z okien dostrzegłam blade, białe światła. Przymknęłam oczy i wytężyłam słuch. Tłum łowców, a z nimi jeszcze więcej tropicieli. Ich kroki dudniły tak mocno, że czułam jak ziemia pod stopami drży.
- Słyszysz?
- Wiejemy- warknął.
- I tak nas znajdą po zapachu. Nie będziemy mogli przestać uciekać, bo nas znajdą. Ja mogę zneutralizować swój zapach- uśmiechnęłam się na jego pytające spojrzenie- Matka natura jest cudowna i tym razem też postanowiła ratować wampirom tyłki. Za to wam nie była taka łaskawa.- podeszłam do niego i pociągnęłam nosem przy jego szyi. To samo uczyniłam z Kate. Skrzywiłam się i parsknęłam śmiechem.
- Jesteś niewiarygodnie głupia. Wiedziałaś na co się piszesz i mimo wszystko wylałaś na siebie z wiadro perfum. Nie za mądre posunięcie.- na jej piorunujące spojrzenie odpowiedziałam sarkastycznym prychnięciem. 
- Pomogę wam, sieroty-rzuciłam się do rzeki i zanurkowałam w gęstej, brudnej wodzie. Kiedy dotknęłam dna, zaczęłam zbierać muł, który tam się osadzał. Nazbierałam ile mogłam i wypłynęłam na powierzchnię. Wyszłam na brzeg i rzuciłam błotem w Williama i Kate. Przy tej drugiej śmierdzącej papki w cale nie żałowałam, przyznam się szczerze i bez bicia.
- Wysmarujcie się tym. Śmierdzi tak okropnie że całkowicie zamaskuje wasz zapach i zniechęci psy, a tym samym, uratuje nam tyłki.
Z wielką niechęcią zrobili, co im poleciłam. Drzwi kościoła zaczęły drżeć tak samo jak wejścia do kanałów widoczne na trawniku. Kiedy biegliśmy co tchu przez most, kilka z nich uchyliło się, a wkrótce pokazały się głowy łowców o świecących, groźnych oczach. 
Byli na polowaniu.
                                                                               ***
- Tutaj- szepnęłam zaciągając ich oboje do okropnej dziury.
- Boże, to cud, że ten dom wciąż stoi.- jęknęła Kate rozglądając się wokoło.
Podeszłam do drzwi i pchnęłam klamkę. Niestety odrobinę za mocno i moja dłoń wraz z nią przeszła na wylot. Zagryzając wargi weszłam do pomieszczenia pachnącego starością i zgnilizną. Rozejrzałam się. Był to dom jakichś staruszków. Pełno było serwetek, porcelanek i czarno-białych zdjęć. A bujany fotel w rogu tylko  utwierdzał mnie w tym przekonaniu. Łowczyni wyszła na przód i poczęła sprawdzać wszystkie drzwi w małym domku. W końcu na jej twarzy pojawił się tryumfalny uśmiech.
- Jest łazienka. Zaraz wracam- powiedziała radosnym tonem i zatrzasnęła drzwi.
Usiadłam w fotelu na biegunach i zaczęłam się huśtać. Zawsze miałam do takich słabość. William usiadł na starej, wytartej pufie, wyjął miecz i zaczął go czyścić po krwawej jatce w tunelu. Chwilę później drzwi wejściowe zaskrzypiały, a my oboje skoczyliśmy na równe nogi w pozycji bojowej. On uniósł miecz, a ja pokazałam kły. Zmokłą czarna postać wparowała do środka, ale zaraz się cofnęła do progu.
- Hej! Spokojnie to ja!- zrzuciła kaptur z twarzy i ukazała nam się śliczna twarz Emmy.
Odetchnęłam ulgą i ponownie usiadłam w babcinym fotelu.
- Mój Boże, co wam się stało? Ale tu cuchnie...
- Stado tropicieli w tunelu.- wzruszył ramionami William. Em zdjęła mokry płaszcz i powiesiła go na oparciu sofy. Rzuciła paczkę Willowi a pozostałe dwie położyła na podłodze.
- Prowiant i broń. Wzięłam to co zostało. Reszta została przydzielona łowcom, którzy na nas polują.- rzuciła mi jeszcze jedną paczkę- Ciuchy.
- Wierz mi, nie tylko oni.- stęknęłam i poszłam do łazienki kiedy wyszła stamtąd Kate.
Ogólnie nie miałam nic przeciwko, że ona brała udział w tej całej ,,misji", mimo że za mną nie przepadała. Ale zastanawiało mnie po co ją w to mieszać? Emma jej nie znosiła, bo wyłaniała się z grupy pustych laleczek z wielkim biustem i toną make upu na twarzy.
- Zamknęłam się w ciasnej łazience i ją obejrzałam. Mogło być gorzej. Zawsze mogło być gorzej, powtarzałam sobie kiedy zdejmowałam kombinezon i próbowałam nie patrzeć na ogromny, brązowy grzyb na suficie i w rogu wanny. Prysznic wydawał się czystszy, to też z niego skorzystałam. Niestety o gorącej wodzie można było pomarzyć. Cały brud schodził z wielkim trudem. Musiałam niemal całe ciało skrobać paznokciami. Za ścianą usłyszałam hałas i zgrzyt noży. Szybko zakręciłam wodę i wyszłam ślizgając się po podłodze. Wciągnęłam elastyczne czarne spodnie i równie dopasowany top na wilgotną skórę. Chwaliłam Emmę za to, że nie zapomniała niczego- bielizna, skarpetki i długie buty do kolan. Ubrana w to wszystko, wybiegłam z łazienki, chlapiąc wszędzie mokrymi włosami.
- Co się...- i właśnie wtedy to zobaczyłam. Obie łowczynie stały po bokach Williama. Jedna z łukiem, druga z batem. Zaś ten pośrodku z olbrzymim mieczem w dłoni, przekłuwał na wylot żałośnie wyglądającego człowieka, przyciskając go do ściany i zostawiając na niej plamę rozmazanej, ciemnej krwi.
Podeszłam do ofiary łowców i pociągnęłam nosem. Wiedziałam już skąd przyszedł i kto go wysłał. Szarpnęłam za sztywny kołnierz opinający jego szyję. Materiał rozerwał się niemal do torsu. Naszym oczom ukazały się liczne siniaki i wbicia po kłach. Z westchnieniem podwinęłam jego rękaw, wykręcając jego rękę wewnętrzną stroną. Na nadgarstkach i zgięciach łokci to samo.
- Jesteś lodówką- parsknęłam śmiechem- Kto cię tu przysłał? Kto był tak mądry i wysłał swoją lodówkę?
- To ciebie szukał, złotowłosa, złotooka.- wycharczał mężczyzna. Wzięłam jego twarz w dłonie i zagłębiłam paznokcie w jego policzkach.
- Gdzie on zmierza?- spojrzałam w jego szare, gasnące oczy.
- Prosto na was- wyszeptał, z jego ust wypłynął strumyk krwi. Will szarpnął miecz, wyrywając go z jego piersi. Blady, łysy facet padł na podłogę twarzą do dołu.
- To co teraz?- wsadził miecz do pochwy, wiszącej u jego boku.
- Wiem, że przyszedł z północy. Czyli prawdopodobnie sprawdzili już mój dom. Nie będą tam więcej węszyć. Najwyżej rozstawili swoich ludzi w okolicy. Co powiecie na małą podróż do najchłodniejszej części kraju?- dodałam z optymizmem, wycierając krew na moich dłoniach o koszulkę łowcy. Spojrzał na mnie z dezaprobatą. 
- Brzmi zachęcająco.- prychnęła z pogardą Kate i zaczęła oglądać swoje długie paznokcie. Emma miała taką minę, jakby chciała owinąć jej bat wokół szyi i patrzeć jak pada w drgawkach na ziemię.
- Nie mamy za bardzo wyboru, co?- spytał William i się przeciągnął. Przeszukał szafę i wyciągnął z niej imponujący rozmiarami plecak. Spakował w niego prowiant i pozostałą broń.
- Niedługo świt. Jak myślisz, ile pociągnę na słońcu? Poza tym, ty ciągle walisz łajnem- zaczęłam z sarkazmem.
Łowca westchnął i spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem.
- Co da się zrobić?
- Przeczekać. Wieczorem możemy wyjść. Albo jak tylko będzie pochmurno, tylko potrzebuję krwi. Chodzenie za dnia jest okropne i strasznie wyczerpuje.- cofnęłam się przed pierwszymi promieniami słońca.
- Mam dla ciebie obrabować bank krwi?
- Przecież zrobisz dla niej wszystko.- parsknęła Emma.
- Jak chcesz.- wzruszyłam ramionami, ignorując docinki Em- Możesz też przynieść mi barana, krowę, kurę lub człowieka. Osobiście wybrałabym to ostatnie, ale przy waszej obecności to będzie raczej niemożliwe. Strasznie mnie krępujecie.- uśmiechnęłam się złośliwie.-A tymczasem, schowam się w piwnicy, jeżeli nie macie nic przeciwko.- zsunęłam dywan i podniosłam zakurzoną klapę. Bez wahania wskoczyłam do środka, ale poślizgnęłam się na czyjejś... twarzy. Zaraz wyskoczyłam z krzykiem.
- Nigdy nie uwierzysz co tam jest, póki sam tego nie zobaczysz- przełknęłam ślinę. Istna masakra. Wszyscy razem nachyliliśmy się nad otworem, patrząc za światłem latarki Willa. W piwnicy rzędami leżały zmasakrowane ciała. Starców, dzieci, młodych. Poukładani jeden na drugim, zajmowali całe pomieszczenie. W oddali były jedynie kości. Emma szybko się odwróciła z odruchem wymiotnym, nie chcąc dłużej na to patrzeć.
- Co to jest, do cholery, śmietnik wampirów?!- warknął William zamykając klapę i wzbijając tuman kurzu.
Emma zasłaniała wszystkie okna grubym kartonem i firanką. Spojrzałam na nią z wdzięcznością.
- Nie tylko wampirów. Zapachy są tak różne...- wskazałam na klapę.- Tam jest wszystko. Eksperymenty czarowników i wiedźm, przekąski wampirów i ofiary wilkołaków. Nawet ciała, które zostały zmasakrowane przez mutanty, potwory.- zmarszczyłam nos. Odór ich okropnych, zdeformowanych cielsk przedzierał się przez szpary w podłodze. Jak ja mogłam tego nie wyczuć? Najwyraźniej byłam jeszcze zbyt słaba i osłabiona. Albo sztuczki, które zostały wykorzystane do ochrony tego miejsca doskonale spełniały swoją rolę.
- Czy to znaczy?...
- Tak, Williamie. Trafiliśmy na kryjówkę Czyścicieli i bardzo wątpię w to, że ucieszą się z naszej wizyty.

_______________________

przepraszam, że tak długo nic nie było. już jest. :D
ps. trochę nie ogarniam teraz- rok szkolny i mam masę zajęć, więc będę trochę rzadziej.
piszcie o nn i co u was, wykrzyczcie się na mnie, za moją nieobecność. :3 stęskniłam się, no.

dla umilenia okropnego poniedziałku- wspomnienie z soboty. <3
http://www.youtube.com/watch?v=EPo5wWmKEaI

3 komentarze:

  1. Czyściciele... ciekawe kim oni dokładnie są. Czuję, że będzie akcja. *o*
    Cieszę się z powrotu Emmy. Brakowało mi jej. Ta Kate zaczęła mnie irytować. Docinki Aureli były boskie. xD
    Zauważyłam, że gdzieniegdzie robisz pewnien błąd. Np jak piszesz:
    - Brzmi zachęcająco. -
    powinno być:
    - Brzmi zachęcająco -
    bez kropki.
    A czasami piszesz właśnie dobrze. XDD Za pewne odruchowo wciskasz kropkę. c:
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga Madzianno, Madziu, Magdalenko...
    No, co się dzieję z Aurelią? Pożarły ją te Czyściciele, czy co?
    Pisz ten rozdział! ;)
    Już nie mogę się doczekać. Wchodzę tutaj po 10 razy dziennie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Lena, a ja myślałam, że już ci się znudziło, tak dawno cię tu nie było. :-c

    OdpowiedzUsuń