- Nie chcę.- jęknęłam.- Twoi koledzy na treningu mnie zatłuką.
- Och, daj spokój.
Zdjęłam kołdrę z twarzy. I usiadłam prosto patrząc jej w oczy.
- Myślisz że tego nie chcą? Widziałaś ich reakcję kiedy Czerwakov powiedział, że mam być traktowana jak jedna z was?- zmrużyłam oczy a po plecach przeszły mi ciarki. Nie byłam przystosowana do obecności setek łowców krążących wokół mnie jak sępy.
- Will nie da cię tknąć.- powiedziała łowczyni uśmiechając się pocieszająco.
- Akurat.
- Jeszcze nigdy się tak nie zachowywał, wierz mi. Zwykle chodzi nachmurzony i strzela fochy. A potem wyżywa się na treningach. Jest najlepszy z łowców. Nikt nie odważy się go wyzwać i sprowokować.
- Fajnie. A mnie to powinno obchodzić ponieważ?...- uniosłam sceptycznie brew.
- Ponieważ, William jest obiektem westchnięć wszystkich łowczyń. A że będzie za tobą łaził i cię chronił będą piekielnie zazdrosne.- uśmiechnęła się wrednie- Utrzesz nosa tym laleczkom. Będzie ciekawie.
- Jak w szkole?- popatrzyłam na nią zdumiona.
- Tak, mniej więcej. W szkole nie uczą jak zabijać.- zeskoczyła z łóżka.- Ubieraj się.
Skierowałam się do łazienki. Ubrałam się w ciemny top, obcisłe spodnie i wysokie, wygodne buty na płaskim obcasie. Włosy zostawiłam rozpuszczone przeczesując je jedynie palcami. Wyszłam z pomieszczenia gotowa do dnia spędzonego w świecie łowców.
- Idealnie- uśmiechnęła się Emma podając mi jeszcze pas na noże. Szybko go założyłam i skierowałam się do drzwi.
- Najpierw idziemy po Williama. Ma poranny trening w sali 423.- pociągnęła mnie za sobą Emma. Minęło nas kilka grupek łowców, którzy rzucali we mnie gradem wrogich spojrzeń. Wywróciłam oczami.
- Gdyby spojrzenia mogły zabijać- mruknęła łowczyni patrząc na mnie.
- Jestem nieśmiertelna.- wzruszyłam ramionami.
- No tak- kiwnęła głową i przyspieszyła kroku. Dotarłyśmy do sali nr 423. William walczył zacięcie z bandą drewnianych manekinów. Uchylałam się za każdym razem kiedy sypały się drzazgi. Kiedy nas zauważył oddychał głęboko i wytarł ręcznikiem pot z czoła i ramion.
- Gotowa?- krzyknął do mnie z drugiego końca sali.
- Jak nigdy.- odkrzyknęłam. Uśmiechnął się i podszedł na środek sali.
- Zatańczymy?- wyjął dwa noże. Jeden mi rzucił. Złapałam go w locie. Wyciągnęłam też z pasa Emmy bicz.
- Dlaczego nie.- posłałam mu uśmiech kiedy do niego podchodziłam. Poznałam już jego technikę walki kiedy zaatakował mnie w szpitalu. Na salę schodziło się coraz więcej łowców, którzy zbierali następne grupy na spektakl. Po kilku sekundach zaczęli wrzeszczeć i klaskać ,,William, William, William!''
- To nie fair. Masz poparcie tłumu- powiedziałam oskarżycielskim tonem, obracając w dłoniach broń.
- Kochają mnie, cóż na to poradzę.- powiedział uśmiechając się zawadiacko. Odpłaciłam się tym samym.
- Może wygraj?- w tej chwili ruszyłam na niego w wampirzym tempie z nożem w jednym ręku, a biczem w drugim. Robił uniki i zadawał mocne ciosy, za to ja byłam giętka i szybka, często mu umykałam wykonując różne popisy gimnastyczne tak, by nie mógł ściągnąć mnie na ziemię. Wylądowałam obok i odparłam cios zadany jego nożem. W powietrzu dźwięczał szczęk stali i urywane oddechy nasze i widowni.
- Mam cię- syknął zatrzymując mój nadgarstek i przystawiając mi nóż do gardła. Uśmiechnęłam się.
- Nie, nie masz.- prześlizgnęłam się przez jego nogi i po chwili stałam już za nim. Trzasnęłam biczem, który owinął się wokół jego kostki i pociągnęłam nim z całej siły. William upadł z hukiem ale szybko się odwrócił i przystawił swój nóż do mojego brzucha. Widząc, że ja również trzymam nóż przy jego piersi posłał mi porozumiewawczy uśmieszek.
- Remis- zawyrokował. Po czym wstał i otrzepał się z kurzu. Oddałam mu jego nóż, który wetknął za pas. Widownia patrzyła z niedowierzaniem, czułam ich płonące spojrzenia na plecach.
- Dałem ci fory.
- Kłamca- zaśmiałam się- Chyba było na odwrót, nie uważasz? Skopałam ci tyłek.
Wystawił mi język niczym dziecko z przedszkola. Emma podbiegła do nas i odebrała mi bicz.
- Gdzie się tego nauczyłaś?- powiedziała wytrzeszczając oczy.
- Żyję jakieś 400 lat. Podczas takiego szmatu czasu człowiek się nudzi i szuka rozrywki- wzruszyłam ramionami. Pod wyjściem zgromadziło się mnóstwo dziewczyn.
- One chcą twój autograf, Will. Chyba nie odmówisz im tego zaszczytu?- powiedziała Emma z rozbawieniem w głosie. William westchnął patrząc niechętnie na tłum łowczyń. Podążyłam za jego wzrokiem, a mimowolnie na moje wargi wstąpił zadziorny uśmieszek.
- One chcą mnie zabić.
________________________________________
dziękuję Wam bardzo za czytanie moich wypocin. ;-D
i zapowiadam na jakiś czas przerwę, ale to wynagrodzę. ;-)
buziaki kochani.
madzianna.