sobota, 9 kwietnia 2011

Rozdział 13.

Po kilku dniach męczących treningów i zamieszek z łowcami, postanowiłam spędzić choć jeden wieczór w swoim pokoju, sama w bezwzględnej ciszy. Weszłam do niego rozkoszując się zapachem kwiatów, które gosposie przynosiły do mnie, by umilić mi pobyt wśród ,,wrogów''.
Poszłam do łazienki i nalałam gorącej wody do wanny. Wszystkie lustra były zaparowane, a gorąca mgiełka unosiła się w całym pomieszczeniu. Z ulgą weszłam do wody, cała się zanurzając. Tylko od czasu do czasu wyglądałam na powierzchnię, by nabrać powietrza. Kiedy moja kąpiel już ostygła, nadszedł czas na wyjście. Dźwignęłam się powoli, krzywiąc się za każdym razem, kiedy mnie coś ciągnęło lub bolało. Treningi łowców trwały minimum kilka godzin, blizny nawet po kilku dniach tak intensywnych ćwiczeń nie dawały spokoju. Mimo, że za każdym razem, kiedy dostałam, przepraszano mnie, nie ułatwiano mi tym, że podczas lekcji używano wyłącznie srebrnej i drewnianej broni. Wytarłam się puchatym ręcznikiem i założyłam czyste ubranie- zwiewną, szeroką, bawełnianą koszulę i wygodne, przylegające do ciała spodnie. Niesforne włosy jedynie rozczesałam szczotką i spryskałam odżywką. Wyszłam z wielkiej łaźni i skierowałam się w stronę łóżka, kiedy do moich czułych uszu doszedł straszliwy hałas. Zmarszczyłam brwi i wyszłam za drzwi. Dźwięk najwyraźniej dochodził z kuchni, która znajdowała się na tyle daleko, że tylko ja miałam szansę to usłyszeć. Zamknęłam na klucz apartament, i zawiesiłam go sobie na szyi. Poszłam krętym korytarzem, kierując się głównie słuchem. Kiedy dotarłam do kuchni, z jednej strony osłupiałam a z drugiej cała ta sytuacja wywołała na mojej twarzy uśmiech. Oparłam się o framugę drzwi, zakładając ręce na piersi i przekręcając głowę, obserwowałam zdarzenie w kuchni.
To był William. Kręcił się po pomieszczeniu trzaskając garnkami, zawzięcie krojąc i przyprawiając, z przewieszoną ściereczką na ramieniu. Co chwila poprawiał wpadające do oczu włosy skinieniem głowy albo ramieniem. Był na boso, w spodniach dresowych i dopasowanym podkoszulku. Wyglądał tak uroczo, że nie śmiałam się mu przerywać. Obserwowałam każde napięcie jego mięśni, kiedy kroił, mieszał lub przestawiał garnki na mniejszy ogień. Na stole stała szklaneczka z kolorowym drinkiem i mnóstwem kostek lodu. Nie poznałam jeszcze nikogo takiego, kto jadłby kolację w środku nocy. Chrząknęłam cicho, wiedząc, że i tak mnie usłyszy. Uśmiechnęłam się kiedy zdezorientowany odwrócił wzrok w moją stronę. Odpowiedział nieco zakłopotanym, chłopięcym uśmiechem.
- Zgłodniałem.- wskazał ogromnym nożem na stertę jedzenia i garnków. Zaśmiałam się, podchodząc do niego.
- Nie wątpię.- pociągnęłam nosem. Gdybym była człowiekiem, pociekła by mi ślinka. Pachniało czosnkiem, bazylią i pomidorami. Bardzo aromatycznie.- Może ci w czymś pomóc?- powiedziałam zaglądając pod jedną z pokrywek garnka, w którym dochodził makaron.
- Jeżeli chcesz.- odpowiedział uśmiechając się. Wręczył mi drewnianą łopatkę, wskazując na mięso na patelni.
- Spaghetti?- uniosłam brwi mieszając mięso.
- Mhymm- mruknął William, próbując pomidorowego sosu.- Soli.- zawyrokował w końcu, sięgając na jedną z półek po solniczkę.
- Pizzę też mam w planach- posłał mi uśmiech.
- Szkoda, że nie mogę zjeść z tobą tych rarytasów.- spojrzałam na niego wykrzywiając usta w podkówkę- Ale do drinka chętnie dołączę.
- Bardzo proszę.
- Mogę ci pomóc w robieniu pizzy?- spytałam, podając mu patelnię z gotowym mięsem, które już po chwili William mieszał z sosem.
- Szczerze mówiąc przyda mi się mała pomoc.- posłał mi perskie oko.
- Zaczęłam już szykować składniki i potrzebne naczynia.
- Gdzie macie mąkę?- szturchnęłam łowcę, grzebiąc w szafkach.
- Nad twoją głową- parsknął śmiechem, kiedy otworzyłam szafkę i wzbiłam w powietrze biały tuman mącznego obłoku. Ustawiłam wszystko na meblach czekając, aż William skończy męczyć biedny makaron.
- Dobra, od czego zaczynamy szefie?- powiedziałam przysuwając bliżej szczycącą się swoimi rozmiarami miskę.
- Od wyrobienia ciasta, rzecz jasna.- rozdzielił składniki instruując mnie, gdy coś zrobiłam źle, a ja za każdą zwróconą uwagą patrzyłam na niego z ironią. Nie pierwszy raz byłam w kuchni.
- Czy jest coś, co robię i się tobie podoba?- powiedziałam za setną uwagą w stylu ,,Nie, to trzeba zrobić inaczej...''
- Hmmm- przyjrzał mi się- Ładnie wyglądasz w fartuszku. Bardzo... Pociągająco.- uśmiechnął się odsłaniając proste, białe zęby. Przez chwilę patrzyłam się na niego z uniesioną brwią, po czym wzięłam garść mąki i cisnęłam w niego białym pyłem. Popatrzył na mnie zdumiony i zamrugał parę razy strzepując mąkę z nienaturalnie długich rzęs.
- Nie mogłam wytrzymać. Kuchnię wypełnił mój dźwięczny śmiech.
- A to tak się reaguje na komplementy?- powiedział Will trzęsąc się ze śmiechu. Nabrał w dłonie mąki i rozpylił ją nad moją głową. Po kilku minutach naszej mącznej rewolucji, wyglądałam jak bałwan, a cała kuchnia, jakby przeszła przez nią burza śniegowa. Blondyn nie prezentował się lepiej. Śmiejąc się strzepywaliśmy ze swoich głów cały proszek.
- Ale ciasto chyba wyjdzie dobre- powiedziałam zerkając do miski, w której pływała kleista papka. Nie wyglądała wcale apetycznie.
- Nie- powiedział Will krzywiąc się- Ja tego nie tknę.
- To co my z tym zrobimy?
Chłopak wziął miskę do rąk uśmiechając się tajemniczo i złowieszczo. Zanurzył rękę w mazi i zmierzał w moją stronę. Zaczęłam się cofać śmiejąc się i kręcąc głową.
- Nie, nie odważysz się.- w odpowiedzi tylko pokiwał głową.
- To sztuka.- powiedział chwytając moją i tak brudną rękę i kreśląc na niej różne zawijasy i esy floresy.
- Sztuka mówisz?- mruknęłam i zanurzyłam obie ręce w cieście. Kreśliłam wzory najpierw na jego ramieniu, potem na szyi i twarzy. Przypominał teraz azteckiego wojownika z wojennymi tatuażami. Zrobił ze mną to samo, wykonując swoje ruchy bardzo delikatnie. Czułam jakby moją twarz muskały skrzydła motyla, a nie palce silnego mężczyzny.
- Pięknie- powiedział uśmiechając się i cofając, by podziwiać swoje dzieło z daleka.- To co teraz czas na drinka?- przytaknęłam mu. Wyciągnęłam butelkę alkoholu, a w oddzielnej lodówce znalazłam o dziwo krew. Domyśliłam się, iż została sprowadzona specjalnie dla mnie. Uśmiechnęłam się lekko i wyciągnęłam jeden woreczek. Mam nadzieję, że nie będzie przeszkadzało mojemu koledze to, że spożyje przy nim ten wykwintny trunek.
- Chodź do ogrodu- powiedział wychodząc z okropnie brudnej kuchni niosąc w jednej ręce talerz spaghetti, a w drugiej dwie butelki. Sięgnęłam tylko po dwie szklaneczki i ruszyłam za nim.
Jak się okazało nad brzegiem rzeki łowcy zrobili przepiękny ogród pełen drzew owocowych i kwiatów. Rozglądając się spytałam Williama, jak to możliwe, że to wszystko rośnie w takim klimacie i tego nie widzą ludzie.
- Magia.- powiedział z uśmiechem przysiadając pod jednym z drzewek. Usiadłam obok niego kładąc woreczek i butelkę blisko innych rzeczy zabranych z lodówki. Postawiłam obok siebie dwa kielichy. Will odstawiając na bok talerz przygotował sobie szybkiego drinka ze świeżą miętą i tonikiem, który miał w jednej z butelek, po czym przyglądał się moim poczynaniom.
- Wymyśliłam to, kiedy miałam doła- odpowiedziałam na jego nieme pytanie wlewając do kieliszka gęstą, ciemną krew, a potem dolewając do niej wódki. Lekko wymieszałam i po chwili zanurzyłam wargi umazane ciastem w rozkosznym trunku. Spojrzałam na chłopaka, który patrząc w niebo trzymał szklaneczkę z chłodnym napojem.
- Nie przeszkadza ci to?- powiedziałam cicho, przesuwając palcem po szyjce szklanki.
- Co?
- Że piję przy tobie krew. Nie obrzydza cię to?- wzruszył ramionami w odpowiedzi.
- To normalna kolej rzeczy. Musisz się czymś pożywiać.- posłał mi delikatny uśmiech- Gdyby koło ciebie siedział jakiś człowiek, a ty byś pobierała od niego świeżą krew, dolewając do drinka to miałbym coś przeciwko. Ale teraz...- wzruszył ponownie ramionami. Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem jego tok myślenia. Przez chwilę chlubiliśmy się w błogiej ciszy.
- Wyglądasz strasznie.- mruknęłam patrząc na niego spod półprzymkniętych powiek. Ciasto zdążyło już zaschnąć i stworzyło kremowe skorupy.
- Ty nie lepiej, zaufaj mi- powiedział uśmiechając się.
Położyłam się na trawie i obserwowałam gwiazdy. Zielonooki blondyn do mnie dołączył. Leżeliśmy stykając się głowami podziwiając migające punkty na ciemnym niebie.
- Dobrze się dzisiaj bawiłam.
- Ja również.
- Mówił ci ktoś, że masz intrygujące oczy? Rzadko kiedy mogę zgadnąć o czym myślisz. To frustrujące- westchnęłam i przekręciłam głowę w jego stronę. On też na mnie patrzył. Tym razem w jego tęczówkach widziałam wszystko- wewnętrzne rozerwanie pomiędzy dwoma światami, tłumiony smutek i złość. Oraz coś, czego nigdy nie doświadczyłam tak naprawdę. Czułość i namiętność. Pochylił się nade mną i spojrzał w oczy.
- Tylko nie gryź.- zamruczał kładąc delikatnie palec na moich ustach, po czym bardzo powoli się do mnie zbliżył, przeciągając ten moment. Czułam jak jego serce przyspiesza, a ja w jednej chwili zamieniłam się w słup soli nie mogąc się ruszyć. ,,Panuj nad sobą Aurelio. Nie zabij go!'' krzyczała moja podświadomość. William objął moje lepiące od papki policzki, po czym lekko musnął moje usta. Otworzyłam oczy przyciągając go magnetycznym spojrzeniem. Uniosłam głowę do góry i na nowo złączyłam nasze wargi obejmując go za szyję. Przytrzymał mi plecy, przyciągając jednocześnie do siebie by mieć mnie jak najbliżej. Nie codziennie miałam takie przyjemności.  Jego serce biło jak młot, czułam gorąc jego ciała w każdym nerwie. W głowie mi się zakręciło, jak po szampanie. Już po chwili wszystko zniknęło, był tylko on. Czułam go wszędzie. Jego zapach, dotyk ciepłych, męskich rąk na moich plecach i karku. Muskałam dłonią jego miękkie blond włosy i policzki. Nasze wargi tańczyły w równym tempie.
Zapełnił sobą cały mój świat w jednym, magicznym momencie.

______________________________________________

trochę mnie napadło i wtrąciłam tu wątek romantyczny, ale spokojnie. to dopiero początek.
jeszcze wszystko może się zmienić. ;->

pozdrawiam, madzianna.



12 komentarzy:

  1. chciałabym zobaczyć jak wyglądali w tej mące...poza tym uczucia opisałaś po prostu tak, że ... no po prostu chce się czytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Apetyczny rozdział, co? Naprawde świetny. a ta końowa scena pocałunku i teks Willa "tylko nie ugryź" po prostu cud miód i fistaszki. ;>>

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne . ; * . mam nadzieję, że kolejny rozdział wyjdzie w krótszym czasie , bo nie mogę się doczekać . ; ]

    OdpowiedzUsuń
  4. ;)) nowy rozdział u mnie:

    www.sen-wiecznosci.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Super. Lubię takie opowieści o wampirach. Przed chwilą przeczytałam wszystkie rozdziały i jestem pod wrażeniem. Będę stałą czytelniczką twojego bloga. Bardzo dobrze, że wtrąciłaś tu wątek romantyczny. Czekam niecierpliwie na następne rozdziały.
    Zapraszam do mnie: http://her-life-is-a-nightmare.blogspot.com/
    Mój blog też jest o wampirkach:**
    G.

    OdpowiedzUsuń
  6. O kurczeeeee!
    Dziewczyno, ja cię K O C H A M!
    Kocham to, jak piszesz, kocham twoich bohaterów, kocham ich rozmowy, kocham ich sposób bycia i kocham Aurelie za jej sakrastyczny tok myślenia :D
    Wiem, ze masz dopiero (albo już, bo ja mam ledwo co 14lat...dopiero w grudniu xD) 15lat ale weź to wydaj. Piszesz przepieknie! Nic dodać, nic ująć!
    Stworzyłaś swój własny, magiczny świat, który wciąga czytelników Twojego bloga. Potrzeba Ci czegoś więcej?
    Wsiadaj w autobus i jedź do wydawnictwa :D
    No, dobra, starczy już tego dobrego :)
    Obiecuję tutaj zaglądać i komentować! :>
    Pozdrawiam i czekam na nn! :*
    (zaczytana-lena.blog.onet.pl)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lena to ładne imię.... Gratuluję imienia każdemu, kto tak się nazywa... Ten blog to mój pomysł, a nie Magdy. Kochajcie Mnie! Nie musisz mi dziękować, nie musisz... Ale zapamiętaj : JA MAM ZAWSZĘ RACJĘ ! ! !

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja mam już 15 rozdziałów, kochana! Śpiesz się pisać 16 i wklej te 3 na bloga. Czekam na cd. zakupów Aureli i Emmy... :]

    OdpowiedzUsuń
  9. Pojawił się nowy rozdział na artificial-paradise, zapraszam. ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. wiktorio. ;-*
    zgadzam się, lena to cudne imię.
    ale...
    po pierwsze. TEN BLOG, to był nasz WSPÓLNY pomysł. nie zapominaj. ;-p
    po drugie. właśnie wygadałaś zakupy. dziękuję ci bardzo mała spoilerko.
    buziaki. ;-*

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurczaki, tak mnie wychwaliłyście...:)
    Ale mi też Wasze imiona się podobają. Wiktoria jest piękne, oznacza zwycięzce, osobę bardzo żywiołową...chyba do Ciebie pasuje? :D
    Magdalena też jest ładne...Są to osoby o złotym sercu, chcą osiągnąć wielki sukces, uwielbiają wszystko co piękne i bogate. Też pasuje xD
    No, ale ja nie o tym...Kiedy będzie nowy post? :p
    Już nie mogę się doczekać...Napisz coś! Plissss! :)
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. u mnie nowy rozdział na rtificial paradise. x3 zapraszam.
    karo

    OdpowiedzUsuń