środa, 20 lipca 2011

Rozdział 20.

Czułam, że moje palce zaginają się na podobieństwo szponów, a w płucach narasta charkot. Próbowałam to powstrzymać, ale instynkt to instynkt. Łowcy także znali to uczucie, kiedy mimowolnie wyjmowali ukrytą broń. Kły wysunęły mi się gwałtownie raniąc wargę, a zmysły wyostrzyły. Kiedy tylko uchyliłam powieki moje źrenice zaczęły skakać zmieniając się to w wąskie szpary, to zalewając całe oko czernią.
Dosyć!- wrzasnęła Emma smagając biczem przestrzeń między nami. Po korytarzach rozniosło się głuche echo.- Aurelia jest gościem mistrza. Jako gość, ma być traktowana z należnym jej szacunkiem. Przymknijmy oko na odwieczną tradycję i nie przejmujmy się jej obecnością.
- Należnym jej szacunkiem? Czy to są jakieś żarty, do diabła?!- krzyknął wysoki mężczyzna o jasnej karnacji i ciemnych włosach, związanych w kucyk. Wycelował miecz w moje gardło, co skomentowałam jedynie uniesioną brwią i sarkastycznym uśmieszkiem. W mgnieniu oka Will skrzyżował z jego mieczem swój. Posłał mu zabójcze spojrzenie. Jego oczy rozbłysły intensywną, jasną zielenią.
- Nie tkniesz jej.
- Niby dlaczego?- roześmiał się brunet.
- Bo jest ze mną.
Coś w oczach obcokrajowca mówiło mi, że się boi. Powoli schował miecz z wyrazem zażenowania na twarzy. Wszyscy niechętnie ruszyli do wielkiej sali, oglądając się za mną. Emma wycierała moją twarz z krwi. Warga, którą kły przekuły na wylot, zdążyła się już zregenerować. William wsadził miecz za pas i podszedł do drzwi. Rzucił nam wrogie spojrzenie.
- O co ci chodzi?- wybuchłam- Nie mogłam tego powstrzymać, dobrze wiesz. Zresztą i tak widzieli, że nie jestem jedną z was.
- I nigdy nie będziesz. Nie wiem po co za wszelką cenę próbują zrobić z ciebie człowieka. Łowcę.
- Warto próbować- wcięła się Em.
- Próbować?! Ona nie żyje!- machnął na mnie dłonią.
- Nie. Ja żyję. Ale skoro to taki problem to proszę bardzo. Znajdź drewniany kołek i mnie nim przebij. Albo wiesz co?- wskazałam na drzwi wielkiej sali- Oni zrobią to szybciej i bez mrugnięcia oka.- weszłam do środka i przecisnęłam się przez tłum tańczący w rytm dostojnej muzyki. Wszystko, by ich zgubić. To nie było jednak takie łatwe, skoro wszyscy odskakiwali ode mnie, jak od ognia. Uniosłam suknię i ruszyłam w stronę barku. Szerokie balowe suknie smagały moje kostki. Zmarszczyłam nos. Kadzidło. Palili mnóstwo kadzideł z drobinkami srebra. Całe szczęście to tylko śladowe ilości i jedynie piekły mnie oczy.
- Czystą.- mruknęłam do barmana.
Kiedy podał mi szklankę, wyjęłam z dekoltu fiolkę z krwią i dodałam do drinka. Lekko wymieszałam i wypiłam jednym duszkiem.
- Tu jesteś.- Will chwycił mnie za ramię.
- O nie. Jak mnie znalazłeś?- udałam zmartwioną, niemal zrozpaczoną.
- No proszę- podszedł do nas niski Lapończyk o małych, świńskich oczkach.- Widzę, Williamie, że znalazłeś nową zabawkę.- zlustrował mnie spojrzeniem- Znacznie bardziej ekstrawagancką, że tak powiem, od mojej.- pociągnął za ramię dziewczynę o delikatnie niebieskiej skórze i o długich blond włosach, które na końcówkach mieniły się srebrem i błękitem. Jej wielkie, całe czarne oczy zajmowały niemal całą twarz, a kobiece pełne usta były wyschnięte i spękane. Dostrzegłam za jej uchem skrzela. Z jej łokcia ciągnęła się rurka, która była wczepiana igłami w różne części ciała. Przewodami płynęła woda.
Will uniósł brew.
- Czy to syrena?- zapytałam jak głupia. Jasne, że syrena, a co niby? Krasnal?
- O tak.- mężczyzna przytknął końcówkę jej włosów pod nos i głęboko się zaciągnął.
- Więzisz ją? Dlaczego w ogóle traktujesz syrenę jako niewolnika, lub eksponat, Rocket? Wypuść ją.- powiedział zmęczonym głosem blondyn.
- A wampir jest fair?- jęknął Rocket.
- Nie jest moim więźniem.
- Akurat.
- Zamknij się i wypuść rybę. Długo na rurkach nie pociągnie.
- Ale...
- Nie zgłaszam tego. Powinieneś to docenić, ugryźć się w język i wiać ze swoją rybeńką, póki nikt z Mistrzów jej nie zauważył.- odwrócił się do mnie, kiedy tylko mężczyzna odszedł.
- Co się z tobą dzieje? Zachowujesz się tak, jakbym chciała wyrżnąć całą salę gości. Nawet na początku taki nie byłeś- odpowiedział mi milczeniem i gapieniem w podłogę.
- Zatańcz ze mną.- zamruczał. Popatrzyłam na niego kręcąc głową. Po jego zachowaniu? Po tym jak patrzył się na mnie tak, jakby chciał mnie zakopać żywcem? Z wielkim trudem odwróciłam się żeby odejść, ale wpadłam na czyjeś plecy- szerokie, umięśnione i zimne jak  lód. Alkohol zamącił mi w głowie, dopiero po długiej chwili doszedł do mnie zapach zgnilizny i rozkładu. Rosły mężczyzna stał teraz ze mną twarzą w twarz. Wampir.
- Aurelia von Jungingstern? Nie spodziewałem się tu Ciebie.- zagrzmiał donośnym basem. Zamarłam na dźwięk jego głosu i spojrzałam na Williama, który gapił się na nas oczami wielkimi jak talerze.
- Co ty powiedziałeś? Aurelia co?


_______________________________________


wybaczcie długą przerwę, mam nadzieję, że się wam podobało. więcej już niedługo. :))


madzianna.

2 komentarze:

  1. O Boże.! Dodałaś.!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Jestem Ci ogromnie wdzięczna, ale zaraz Cie znajdę i zabije!
    Po pierwsze: bo znowu nie będziesz dodawać następnego rozdziału przez dwa tygodnie, albo dłużej... ;(
    A po drugie: bo przerwałaś w TYM momencie!!!
    Pisz szybko nn! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. lenka, bez nerwów. :D
    dziś w nocy będzie kolejny gorący rozdział i przeczytasz go już jutro, jeżeli wszystko pójdzie po mojej myśli. ;)*
    madzia.

    OdpowiedzUsuń