czwartek, 17 marca 2011

Rozdział 10.

Niebo było zasnute burzowymi chmurami, przybrało ciemny, szary kolor, które już sączyły pierwsze krople chłodnego deszczu. Na ulicach było ponuro i pusto. Szłyśmy wąskimi uliczkami miasta, by nikt nie mógł zobaczyć uzbrojonej po nos Emmy. Westchnęła i spojrzała w niebo.
Szykuje się piekło.- mruknęła nie odrywając wzroku od chmur.- Musimy przyspieszyć, jeżeli chcemy zdążyć do hotelu przed ulewą.- powiedziawszy to puściła się biegiem. Westchnęłam i pobiegłam za nią. Bez problemu przyszło mi dogonienie jej. Jeszcze kilka minut i będziemy na miejscu. Zaalarmowana czymś zatrzymałam się nagle i szarpnęłam Emmę za sobą. Stałam na baczność zaciskając palce na jej ramieniu.
- Słyszałaś to?- zmarszczyłam brwi bacznie nasłuchując.
- Co?- szepnęła łowczyni patrząc się na mnie jak na wariatkę.
Nie przejmowałam się jej sceptycyzmem tylko wytężyłam wszystkie swoje zmysły. Zaciągnęłam się głęboko pozwalając by mój nos dał nam jakąś wskazówkę. Zakrztusiłam się i zaczęłam kaszleć łapiąc się za gardło.
- Ktoś tu rozpylił srebro- powiedziałam do Emmy w przerwach napadu kaszlu. Srebro paliło moje gardło i płuca. Zatknęłam ręką usta i nos, by już nie wdychać zabójczego metalu. Emma napięta jak struna wyjęła dwa lśniące noże i rozejrzała się dookoła.
- Aurel, nikogo tu nie wiedzę.- szepnęła do mnie delikatnie kładąc mi rękę na plecach. Zanim zdążyła coś jeszcze dodać została pchnięta na ścianę pobliskiego budynku. Krzyknęła kiedy jej ciało z hukiem uderzyło o twardy mur. Powietrze wypełnił złowieszczy śmiech mężczyzny. Odwróciłam się. Nie widziałam za dużo, rozpylone srebro wdarło się także do moich oczu, które zaczęły łzawić krwią. Mogłam tylko słuchać z zaciśniętymi zębami gotowymi do ataku.
- Pokaż się- warknęłam obracając się wokół własnej osi.
- Złamałbym dane słowo- parsknął głos, po czym moje ciało trafiło mnóstwo drewnianych drzazg. Wrzasnęłam z bólu i runęłam na ziemię. Gdybym miała wybierać między jednym kołkiem a dziesiątką drzazg, z pewnością wybrałabym kołek. Krzyczałam i wiłam się z bólu, jaki zadawały drewniane igły. Były umoczone w srebrze. Dlatego z taką łatwością wbiły się w moje ciało nie łamiąc się. Mężczyzna zaśmiał się. Lubił zadawać cierpienie swoim ofiarom, nim je zabije. W jednym momencie Emma z wrzaskiem rzuciła się na rosłego zabójcę. Cięła go nożem i przygwoździła do ściany miażdżąc mu obie ręce.
- Kto cię przysłał? Mów!- wydarła się łowczyni.
- Nie wolno wymawiać imienia Wielkiego Mistrza.
Emmie to wystarczyło. Bez skrupułów wbiła długi nóż w brzuch napastnika przebijając jego ciało na wylot. Upadł na ziemię z dzikim uśmiechem na twarzy. Po chwili jego krew zrobiła się gęsta i smoliście czarna, podobnie jak jego ciało, które zaczęło się deformować i zamieniać w kleistą, bulgoczącą maź. Długowłosa łowczyni patrzyła się na to z obrzydzeniem.
Czarna magia- mruknęła kiedy do mnie pobiegła.- Aurelia. Wszystko w porządku?
- Żartujesz sobie- ledwo wykrztusiłam dysząc. Byłam sparaliżowana, nie mogłam kiwnąć nawet palcem.- Wyjmij je- wysyczałam z trudem.
Em rozerwała moją koszulę i szybko poczęła wyjmować igły z wyrazem determinacji na zaciętej twarzy. Kiedy wyjęła już ostatnią sztukę nabierałam powietrza jak ryba wyjęta z wody. Stanęła za mną i podciągnęła mnie do góry przewieszając moje ramię przez swoją szyję. Szłyśmy powoli, co drugi krok syczałam z bólu. Srebro utrudni regeneracje. Rany będą goiły się dwa razy dłużej niż zazwyczaj. Ulewa utrudniała nam dojście do celu.
Przemoczone do ostatniej nitki weszłyśmy do holu. Ludzie patrzyli się na nas jak na duchy.
Już o własnych siłach, kulejąc i trzymając się za brzuch podeszłam do windy i nacisnęłam guzik. Oparłam się o ścianę głęboko oddychając.
Całą drogę do apartamentu przebyłyśmy w ciszy. Pchnęłam drzwi i weszłam do pokoju ściągając podartą koszulę. Podeszłam do dużego lustra i przyjrzałam się sobie. Na moich wargach wykwitł grymas.
- Dwa razy w ciągu dnia. Ma się to szczęście.- mruknęłam do swojego odbicia oglądając rany. Emma spojrzała na mnie ze współczuciem. Ktoś zapukał do drzwi.
- Spodziewasz się kogoś?- powiedziała łowczyni unosząc brwi.
- Nie.- zakryłam się ręcznikiem, by nikt nie widział okaleczeń. Otworzyłam drzwi. Za nimi stał Bob- boy hotelowy z bukietem białych i czarnych róż. Uniosłam brew czekając na wyjaśnienia. Wysoki brunet wręczył mi bukiet, chwyciłam go jedną ręką. Drugą trzymałam ręcznik. Zaciekawiona czarnulka podeszła do mnie lustrując spojrzeniem mężczyznę.
- Ktoś przysłał je do panny Presscot, nie podał informacji o sobie.
- Och, jakie to romantyczne- pisnęła Emma uśmiechając się słodko do Boba. Odwdzięczył się rumieńcem i zakłopotaniem. Dziewczyna spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem. Westchnęłam i otworzyłam szerzej drzwi.
- Idźcie gołąbeczki, poradzę sobie.- kiedy to usłyszała posłała mi tak uszczęśliwiony i szczery uśmiech, że nie potrafiłam się nie odwdzięczyć tym samym. Chwytając mężczyznę pod rękę i zarzucając długim warkoczem wyszła z apartamentu.
- No, Bob, powiedz mi coś o sobie.
Pokręciłam głową i zamknęłam drzwi. Obejrzałam bukiet, który miałam w ręku, szukając karteczki, lecz na próżno. Położyłam kwiaty na łóżku i zaczęłam wrzucać wszystkie moje rzeczy do toreb. Wyjęłam jedynie świeży top i ciepłą bluzę do przebrania się, a koszulę wrzuciłam do śmieci. Kiedy już ubrana, uporządkowana i gotowymi walizkami z kwiatami na wierzchu wyszłam na korytarz. Emmy nie było. Z westchnieniem pociągnęłam wszystkie walizki do windy.
W holu na jednej z kanap siedziała czarna łowczyni z boyem hotelowym. Bawiła się jego czapką śmiejąc się i trzepocząc rzęsami. Z uśmiechem podeszłam do dwójki.
- Jakie to urocze- powiedziałam świecąc zębami- Aż szkoda mi przerywać, ale musimy już iść.
Emma rzuciła mi błagalne spojrzenie, ale nie dałam się omamić.
- Umówicie się kiedy indziej. Czekają na nas.
Łowczyni żachnęła się, ale z westchnieniem wstała. Ruszyłam przodem ciągnąc za rękę machającą na pożegnanie Bobowi Emmę i tuzin walizek z kwiatami od tajemniczego gościa.


2 komentarze:

  1. Hej, u mnie nowa notka na artificial-paradise
    zapraszam. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. naprawdę ciekawie to opisujesz, a nie jest to łatwe tym bardziej że normalnie nie zdarzają się sytuacje opisane przez siebie. naprawdę masz talent ;)

    sen-wiecznosci.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń