niedziela, 13 marca 2011

Rozdział 9.

Siedziałam jak na szpilkach. Na mojej twarzy pojawił się grymas irytacji. William i Czerwakov stali na końcu gabinetu, tuż przy drzwiach i wspólnie zastanawiali się co dalej, rozmawiając szeptem. Wywróciłam oczami i założyłam ręce na piersi. Chyba wiedzą, że każde wypowiedziane słowo docierało do mnie bez problemu, jakbym stała obok. W końcu skończyli ,,tajemną'' naradę i podeszli do mnie. Mistrz z wyrazem degustacji na twarzy, a Williamowi było wszystko jedno.
- Uważamy, że Jungingstern może stać za ostatnimi zabójstwami łowców.- mruknął starzec pocierając skronie- to bardzo możliwe zwłaszcza, że zabijał ich wampir, spuszczając z nich całą krew. Odciski zębów są identyczne jak te na twojej szyi.- wskazał palcem na moją zakrytą bliznę.
- Uważamy też, że powinnaś u nas zostać na dłużej.- odezwał się William, patrząc na mnie spod długich rzęs.
- Tak, a Emma pójdzie ze mną do mojego pokoju hotelowego po walizki.- dopowiedziałam za Williama, który uniósł ze zdziwienia brew.
- Chyba masz tę świadomość, że słyszałam każde słowo z waszej ,,tajemnej'' narady.- posłałam mu pełen wyższości uśmiech. Odwdzięczył się tym samym.
- No tak, ciągle zapominam, że jesteś wampirzycą.
- O, nie wątpię.- powiedziałam z sarkazmem.
- Emma już na ciebie czeka przy windzie. William cię odprowadzi.- przerwał nam Dmitrij. Po czym, ciągle intensywnie o czymś myśląc,  podszedł do biurka i odsłonił zasłony. Słońce powoli zasnuwały deszczowe chmury. Odetchnęłam z ulgą. Nie chciałam przebywać w promieniach słonecznych dłużej, niż to konieczne. Skierowałam się w stronę drzwi, gdzie William przepuścił mnie pierwszą, jak na dżentelmena przystało.
- Tędy.- mruknął mój towarzysz obierając właściwy kierunek. Poszłam za nim bez żadnych protestów. Przez dłuższy czas szliśmy w milczeniu, trzymając dystans.
- Będziesz traktowana jak jedna z nas- powiedział Will, nawet na mnie nie patrząc.
- Nie podoba ci się to?- przygryzłam wargę i uniosłam brew. Zapewne nie tylko on miał pretensje. Kiedy mistrz to ogłosi wszystkim łowcom, nikt nie będzie czuł się komfortowo. Na moje pytanie odpowiedział tylko lekceważącym wzruszeniem ramion.
- Witaj Em.- uśmiechnął się w stronę łowczyni siedzącej przy windzie. Głaskała białego Lancelota, który na mój widok odsłonił zęby i uciekł. Uniosłam brew.
- Biedny pies. Myśli, że chcesz go zjeść.- zaśmiał się krótko blondyn.
- Nie gustuję w tak przesłodkich stworzonkach.- uśmiechnęłam się w stronę łowców. 
- Zatem mogę odetchnąć z ulgą?- odezwał się chłopak.
Emma pokręciła głową i nacisnęła guzik windy, która już stała dla nas otworem. Weszłyśmy do małego pomieszczenia.
- Uważajcie na siebie- powiedział William poważniejąc i przetrzymując na moment drzwi windy. Ostatnie co zobaczyłam był intrygujący błysk w jego zielonych oczach.


1 komentarz:

  1. Fajny blog. Fajnie piszesz i ogólnie. Zapraszam moje-opowiadania96.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń